Wybory prezydenckie. Radni i mieszkańcy pojechali na marsz do stolicy, a poseł "ostrzega" samorządowców

Niektórzy pojechali wspólnym autobusem inni własnymi pojazdami. Mieli ze sobą flagi czy transparenty. Z marszu co rusz wrzucali relacje na Facebooka. Przed drugą turą wyborów prezydenckim sztabowcy Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego zorganizowali w stolicy dwa marsze. Kto pojechał do Warszawy?
Artykuł w ramach promocji publikujemy w całości. Chcesz przeczytać więcej, załóż bezpłatne konto i wykup dostęp premium.
Wielki Marsz Patriotów został zaplanowany przez sztabowców Rafała Trzaskowskiego. Na ostatniej prostej miał zdopingować wyborców przed drugą turą. Miał też pokazać niezdecydowanym, na kogo warto oddać głos. W tym samym dniu, po tym jak Koalicja Obywatelska ogłosiła swój termin marszu, sztabowcy Karola Nawrockiego zdecydowali, że ich marsz pod hasłem - Marsz za Polską - również odbędzie się w niedzielę i również w stolicy. Oba marsze przeszły jednak innymi ulicami. Jak szacują miejskie służby stolicy, marsz sympatyków Trzaskowskiego zgromadził niemal trzy razy więcej ludzi, niż marsz Nawrockiego.
I faktycznie mobilizacja działaczy, radnych i wielu osób sympatyzujących z Koalicją Obywatelską była ogromna. Z naszego powiatu do Warszawy pojechała spora grupa. Zorganizowano autobus, do którego wsiedli samorządowcy, radni oraz członkowie i sympatycy Platformy Obywatelskiej. Niektórzy działacze pojechali też na własną rękę. Wszyscy pokazywali zdjęcia i pisali posty na mediach społecznościowych i przekonywali o dużej mobilizacji, mocy i nadzieji na zwycięstwo swojego kandydata. Na zdjęciach widzieliśmy między innymi wiceprzewodniczącego sejmiku dolnośląskiego Marka Łapińskiego, z którym była również małżonka. Widzieliśmy też burmistrza i szefa powiatowego PO Igora Bandrowicza i jego małżonkę, radnego powiatowego Roberta Adacha, Adama Gubernata, Jadwigę Głodowską czy Jana Zdziarskiego. Wspólne zdjęcie wykonano na jednym z postojów.
Posty zamieszczali też radni miejscy Sławomir Ćwikła i Krzysztof Śmiertka, a z postu możemy przeczytać "Wasi Trzebniccy Radni". Widzimy też ich zdjęcia z flagami na tle marszu.
Na tym tle dość sensacyjnie wypada film z udziałem posła, wiceministra Michała Jarosa, który jest jednocześnie szefem dolnośląskiej Platformy. Na filmie, poseł ubrany w białą podkoszulkę z charakterystycznym biało czerwonym serduszkiem mówi:
- Słuchajcie serdecznie pozdrowienia dla tych, którzy przestali wierzyć, dla tych, którzy nie wierzą. Ale niech uwierzą, bo wygra Trzaskowski... dla Marka Aurelego Długozimy i dla Małgorzaty Matusiak - oznajmia dość ekspresyjnie Michał Jaros.
- Na Marszu Patriotów olbrzymia pozytywna energia. Czas już stanąć w prawdzie tym wszystkim, którzy tańczą na dwa fronty - napisał Robert Adach, który opublikował nagranie z Jarosem i dodał: - Pozdrowienia od Przewodniczącego Regionu Dolnośląskiego PO Michał Jaros dla Małgorzata Matusiak i Marka Długozimy.
Obserwatorzy lokalnej sceny politycznej szybko zauważą, że owe "pozdrowienia dla Długozimy i Matusiak", to sarkazm, a poseł prawdopodobnie nawiązał do ich układu i koalicji z PiS, którą od kilku miesięcy tworzą w powiecie. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że kilka miesięcy temu radni Platformy Obywatelskiej próbowali doprowadzić do odwołania Małgorzaty Matusiak z funkcji starosty. W tej sprawie podpisano nawet porozumienie z radnymi burmistrza Długozimy. Wskazano w nim, między innymi, kto jakie stanowisko obejmie. W rozmowy angażował się również Michał Jaros. Przewrót jednak się nie udał. W głosowaniu nie dość, że radni Długozimy nie dotrzymali słowa, to okazało się też, że za pozostaniem Matusiak na stanowisku, głosowała też osoba z opozycji. Czy obecne słowa Michała Jarosa wskazują, że po wyborach wszystko może się zmienić i dojdzie do przewrotu w powiecie czy są raczej ostrzeżeniem w kierunku samorządowców, że powoli nadchodzi ich koniec? Z pytaniami zwróciliśmy się do posła. Poprosiliśmy aby rozwinął i wytłumaczył swoją wypowiedź.
Niestety, do zamknięcia tego wydania nie dostaliśmy odpowiedzi. Ale to nie koniec niespodzianek.
Relację z marszu zamieściła też starosta Małgorzata Matusiak i wygląda na to, że choć starosta jest w koalicji z PiS, to brała udział w marszu Trzaskowskiego, co nie uciekło uwadze lokalnych działaczy:
- Starosta Małgorzata Matusiak trafiła nie na ten marsz co trzeba i wrzuciła z tego relację. Zdeklarowana koalicjantka PiS w powiecie trzebnickim, która stołek zawdzięcza między innymi siostrze byłego premiera Annie Morawieckiej, starosta, której prawa ręka w urzędzie, czyli dyrektor jej biura ma zarzuty prokuratorskie w związku z podłożeniem podsłuchów byłemu wicestaroście z PO, śmiałym krokiem wbija się na marsz poparcia dla Rafała Trzaskowskiego i wymachuje unijną flagą. Gdyby hipokryzja umiała latać, to pani Matusiak orbitowałaby gdzieś w odległej galaktyce. Nie dość, że mamy za starostę samorządową miernotę, to jeszcze w bonusie otrzymujemy pokaz nieudolnego przebierańca z deficytem przyzwoitości - skomentował jej relację Marcin Raczyński, były pracownik starostwa i działacz PO.
Próbowaliśmy też zobaczyć, czy lokalni działacze PiS, również pojechali na marsz swojego kandydata, ale ani na profilu wicestarosty Janusza Szydłowskiego, ani na profilu przewodniczącej rady powiatu Anny Morawieckiej nie zauważyliśmy ich zdjęć z Warszawy.
nowagazeta